Dreamstorming Espresso 92

Czym mierzyć sukces? 

Skoro niemożliwe jest zarządzanie czymś, czego nie można zmierzyć

Kochana masz już własną definicję sukcesu?

Napisaną swoją prawdą?

Niezmąconą nawet kapką prawd należących do innych?

Gotowa na kolejny ruch?

Ruch ku sobie?

Off-we-go…

Marketingowe guru Peter Drucker stwierdził, że niemożliwe jest zarządzanie czymś, czego nie można zmierzyć.

Jak zmierzyć sukces?

Jak to zrobić gdy już złapiesz sedno sprawy, że nie leży on w bankowych zerach czy serduszkach pod Twym jakże urzekającym zdjęciem lewej stopy czochrającej soczystość trawnika?

Jak zmierzyć swą autentyczność?

Motyle ekscytacji w brzuchu?

Czy też smyrające wnętrzności poczucie spójności?

W co je można wsadzić?

W czym zamknąć?

W filiżankach czarnej aksamitności?

W zaczarowanych skrzyniach?

A może w pudłach, które zapraszają do poza-pudełkowych pomysłów?

Czym zmierzyć sukces?

Dniem?

Nocą?

Godziną?

Sekundą?

Czasem?

Spróbujemy?

Mierzmy go czasem.

Wyobraź sobie, że dzień i noc to malinowy tort.

Ile jego ćwiartek, ile jego kęsów dałaś dziś sobie szczerością samej siebie?

Ile spałaszowanych własną autentycznością kęsów pomalowało Twój dzień satysfakcją?

Ile dało Ci radość bycia sobą?

Ile?

Jaki to był dzień?

Twój?

Twój naprawdę?

Dziś niewiele?

Wiele za mało?

Kochana to w gruncie rzeczy dobra wiadomość.

Zobowiązująca wiadomość.

Żeby jutro mieć wystarczającą ilość siły, dobrej woli, by wgryźć się w malinowy tort pełniejszą gębą.

Gębą z najszerszym uśmiechem świata.

Z uśmiechem autentyczności.

Śmiałości.

I niegasnącym apetytem na siebie.

Chcę więcej siebie…

Owym dobowo-malinowym tortem mierzę sukces.

A czym Kochana Ty chcesz mierzyć swój?

upojnego poszukiwania sukcesu miarki,

kasia.