Dreamstorming Espresso 81

Zacznij, zanim będziesz gotowa

Czyli jak pozwolić sobie na start bez poczucia gotowości

Zuzia pyta:
„Jak wiedzieć, czy to, co naprawdę chcemy jest dla nas dobre? Czy może to tylko dla nas pułapka myślowa?”

Jak mądrzy się stare porzekadło: you never know until you try.

„Ale ja nie jestem na to jeszcze gotowa…”
…muszę przecież jeszcze zamówić Francja-elegancja bluzkę.
…obraz z tyłu zawiesić (taki jak ma Marie w swoim show).
…mikrofon kupić.
…lekcję dykcji pobrać.
…rozpisać plan działań na cały rok.

Summa summarum, za jakieś trzy lata powinnam być gotowa!
I wtedy łapię myśl: A jak to znów okaże się nie to! Tyle pieniędzy i czasu na nic?!”

Myśl, która jak nic w świecie wyspecjalizowała się w skutecznym trzymaniu mnie w niedziałaniu.

Jak już się znudzę czekaniem na święte nigdy, podrywam pupę z krzesła i niczym Joanna d’Arc szykuję się do walki.

Którą znów sabotuje ilość przygotowań do perfekcyjnego startu. I tym sposobem moje marzenie o internetowym show zatacza zgrabne kółko. Kółko pt. „nic-się-znów-nie-dzieje”.

Zacznij, zanim będziesz gotowa.
Taktyka, której nauczyła mnie Marie Forleo, a następnie zacementowali w niej moje nogi i ręce Steven Pressfield oraz Seth Godin.

Psst…uwaga będzie spoiler: nigdy nie będziesz czuła się w pełni gotowa. A jak będziesz to znaczy, że już dawno musztarda po działania obiedzie.

„Ale ja nie mam pewności, że to jest to?”
Świetnie.
Nic tak nie daje klarownych odpowiedzi, jak wsadzenie siebie w działanie i sprawdzenie własnym czuciem, czy to jest to, czego szukasz.

„Ale ja nie mam planu na najbliższy rok?”

Cudownie.
Potrzebujesz tylko jednego pomysłu. Na pierwszy krok.
Zdradzę Ci sekret: pomysły mnożą się w ruchu. Czym więcej wdrażasz w życie, tym więcej stoi w kolejce do przetestowania.

„Ale ja jeszcze nie wyglądam/mówię/poruszam/……(you name it) jak Marie?”

Znakomicie.
Bo nie masz tego robić jak Marie (……- inny obiekt Twych westchnień), ale jak Ty.
A Twój styl potrzebuje 77 (czasami mnie udanych) prób, żeby móc się wykształcić.

Swoje wymarzone internetowe show Dreamstorming Espresso (na które zapraszam Cię w każdy piątek o 11:11) zaczęłam z:

…pomysłem na pierwszy odcinek – i filozofią „co Boże dasz”
…połkniętym kijem sztywności w pupie – i słowem danym samej sobie, że „Przez dwa miesiące będę gadać choćby nie wiem co!”
…mikrofonem mego telefonu – i obietnicą, że jak wytrwam owe dwa miesiące, kupię sobie profesjonalny mikrofon
…amerykańskim T-shirt-em wyszperanym w czeluściach szafy mego męża – z planem dalszych odkryć „Co on tam ma jeszcze fajnego?”
…białą ścianą jako tło – i przesłanym do znajomej Marylki, która prowadzi sklep meblarski screenem obrazu Marie z prośbą „Jakbyś znalazła gdzieś podobny obraz, jestem chętna”.

Po pół roku:
…wyławiania pomysłów z tygodnia na tydzień nauczyłam się, że jeden pomysł umie urodzić trzy kolejne, z czego powstały serie danego miesiąca.
…mikrofon zamówił mi mąż umęczony bombardowaniem śniadaniowymi dywagacjami „Wiesz, chyba sobie kupię mikrofon.”

Po 70 odcinkach/tygodniach:
…złapałam refleksję, że siadam już bez cienia lęków, strachów czy innych kijów wystających z otworów mego ciała.

Po półtora roku:
…doczekałam się nawet obrazu podobnego to tego, co ma Marie Forleo – i to namalowanego specjalnie dla mnie przez znajomą-malarkę, w uniesieniach totalnego zakochania.

A jak moje zakochanie?
Jak moje własne motyle w brzuchu?

Wybornie.
Coraz lepiej.
Nabierają tempa w cotygodniowym tańcu radości przed wciśnięciem guzika „rozpocznij transmisję na żywo”.

Czy jestem na to gotowa?
Jestem.

Po 80 razach zrobienia tego bez poczucia gotowości, bez pozapinania się na wszyściutkie guzki perfekcyjnego startu.

Jestem gotowa.

Gotowość dało mi wystartowanie zanim byłam gotowa.

Kochana, a Ty na co nie jesteś jeszcze gotowa?

Lecimy?
Zamykasz oczy i skaczesz, ok?
3-2-1…

Poszły konie po działania betonie…

(uwaga: istnieje wielkie prawdopodobieństwo wystąpienia pierwszych śliwek robaczywek i otartych kolan przy potknięciach. Recepta: paczka chusteczek, worek ulubionej kawy i 8 tabliczek najpyszniejszej czekolady)

Kochana, nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tych wszystkich „koślawych” pierwszych razów!
Bo w nich drzemie piękno odkrywania kim tak naprawdę jesteśmy.
arcy-zachwycających pierwszych razów,
kasia.